piątek, 15 grudnia 2017

Po transferze. Życie jest jak pudełko czekoladek...:)

16.11.2017
Przed punkcją stres sięgał zenitu. Niby wiedziałam,że to nic strasznego, strach się pojawił. Na sali 8łóżek. Właśnie przywieziono kobietę po punkcji. O matko!ile krwi😮 przecież nie miało być żadnego krwawienia?!
Wraca kolejna pani po punkcji. Gada śmieszne rzeczy. Ona jest pijana? ???? Czy jak? ??😂 Potem okazuje się,że nic nie pamięta z tego co się działo, gdy ją kładli na łóżko. Narkoza tak działa. Zupełny tępak ze mnie w tym temacie,ale przynajmniej wesoło było a pani obok okazała się bardzo przyjemnym towarzyszem na sali i miło nam się rozmawiało.
W końcu moja kolej. Punkcję robi ten sam dr, który robił mi histeroskopię. Nawet anestezjolog ten sam 😂
Po 40min budzę się. Kilka łez mi poleciało. To z emocji. Dałam kawałek siebie dla Ciebie....
Rozmawiam z panią obok nagle zamieszanie na sali wśród pielęgniarek. Szukają dokumentów jakiegoś mężczyzny. Będzie biopsja. To chyba mój mąż 😮😮😮 włączam się na falę i znajdują dokumenty. Nasze były razem wrzucone. Ale jak to biopsja? ?? Przecież miało jej nie być jak w nasieniu z rana będą plemniki. Tak zrozumieliśmy ostatecznie naszego dr ostatnio,ale jednak miało być tak jak mówił w czerwcu 50% z świeżego, 50% biopsja. W razie czego depozyt. Nasze tępe głowy czegoś znowu nie zrozumiały 😂 . Po 2godz mogłam iść do męża. Cieszyłam się, że wszystko dobrze mu poszło i żyje 😂 ale wkurzył mnie, bo od rana wisi na telefonie. Praca.Nawe na sali pozabiegowej!!! Grrrr!!!!
Przychodzi lekarz. Pani ma bardzo ładny wynik 18 komórek. Pięknie.  A u pana narazie niewiadomo jak wyszła biopsja, bo w świeżym chyba nic nie było.
Załamani.
Nie chcą nas wypuścić z kliniki, dopóki nie przyjdzie nas ktoś odebrać. I co teraz? ???? Przecież nikt nie wie. Tylko moja siostra. Ta ,która  ma małe dziecko. Nie bardzo ma je gdzie zostawić :(
M. to ma dar. Udało mu się przekonać położną, żeby nas wpisała :)
W rejestracji mają powiedzieć co z biopsją. Dzwonią do laboratorium. Czekać na telefon. Załamani wychodzimy z kliniki. Jest depozyt, ale wiadomo...mrożone:(
Wsiadam do auta. Klinika. W biopsji nic nie było, jednak w nasieniu z rana były plemniki (w osadzie) i nawet dużo dobrych, proszę się nie martwić,  będzie czym zapłodnić komórki.  UFFF!!!

21.11.2017
Transfer.
To będzie piękny dzień. Wita nas wschodzące słońce. Delikatny mróz. Cudownie,bajkowo. Bo to przecież jest bajka,nie? ??jedziemy połączyć się z naszymi dziećmi.
Już dawno zaplanowaliśmy, że w trakcie procedury pojedziemy do Matemblewa, Sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej ( znowu zalewa mnie fala wzruszenia, gdy to wspominam i oczy się pocą). Ten pomysł zaczerpnęłam od Malowanej Kołyski, gdyż oni też tam byli przed swoją szczęśliwą procedurą. A ja wierzę że dzięki temu im się udało.
To wyjątkowe miejsce. Miejsce,  gdzie się dzieją cuda. Znów mam łzy w oczach. .. Jeżeli ktoś może, niech tam jedzie, bo to prawda, że Matka Boża opiekuje się nami!!!!jestem tego pewna!!!
Tam jest piękny napis...:Matka Boża pomogła,  Matka Boża pomoże,  Matka Boża zawsze pomoże.
Wzruszenie odbiera mi słowa. Nie wiem, co napisać....





Przed wszystkim idziemy na zakupy i obiad. Ta sukienka to na dłużej mi posłuży. Taka luźna. Ciążowa  jakby :))))
M. mówi, że nie mam się nakręcać.

Kolejka do transferów. Wszyscy w parach. Żaden tatuś nie chce zobaczyć się z dzidzią??? M:może ja też poczekam, nikt nie wchodzi? ??? Idziesz i nie ma gadania :)))))

W końcu nasza kolej. Siadam na fotelu. Lekarz zakłada to okropne ustrojstwo,ale bardzo bardzo delikatnie. Zna się na rzeczy. Dziękuję! !!! :))) i..... SĄ! !!!!!!!!!!!!!!!Na monitorze 2 małe kuleczki i widać jak są pobierane pipetą. Potem wzrok przenosi się na usg. Mąż mocno ściska mnie za rękę a ja jego. Widać je wyraźnie jak TAM się pojawiają. Dwa bąbelki. Jeden wyżej,  drugi niżej.
Lekarz życzy powodzenia i już po wszystkim!!! Jesteśmy razem RAZEM RAZEM RAZEM! !!!!!!

Lecę do toalety. Pęcherz ciśnie. Co ma być to będzie. Są głęboko. Nie wyleca stamtąd a zaciśnięte mięśnie nie pomagają dzieciaczkowi. Przecież było napisane, że można sikać ;))))

Dni po transferze....

Dostajemy rozpiske z lekami i dietą. Na co uważać,  co warto jeść. M:kupię Ci zgrzewkę mleka, tutaj napisane,że powinnaś pić codziennie sporo mleka niskotłuszczowego. Ale ja nie lubię mleka.
Piję mleko i jem ananasy 😂 woda idzie litrami.
No i ryby!!! Śledzie solone.  Taaakie pyszne. Z cebulką i ogórkiem kiszonym. 😂
Niby miałam się jakoś oszczędzać, ale... żyję normalnie. Co prawda oszczędziłam sobie zmywania podłóg i mycia okien, ale nieodkurzanie domu przez tydzień to chyba przegięcie. Mówię sobie, że nie chcę się przeobraźić w kukłę potransferową. Ruch pomaga na ukrwienie i dotlenienie macicy. Oddychaj i wgryzaj się Maluchu 😉😀


24.11.2017
Pierwsza weryfikacja.
Pierwszy raz jadę sama,  zupełnie sama do Gdańska. Wcześniej zawsze ktoś mi towarzyszył obok. A teraz zupełnie sama. To miasto piratów jakby ktoś nie wiedział 😉😀 w innych miastach jakby spokojniej jeżdżą. Wyjechałam tak, aby był mały ruch.
Oddałam krew. A tu jeszcze tyyyle czasu. ..wizyta o 19 dopiero... odwiedziłam wszystkie sklepy, poszłam na obiad. Nagle telefon. Dr, u której mam mieć wizytę. Mam przyjść do gabinetu. Lecę :)
Proszę nie patrzeć na betę. W tej weryfikacji zawsze jest 0. Progesteron 23. Mogłoby być lepiej, ale nie jest źle. Dobrze jak jest 40 .
Z emocjami wracam. Zupełna pustka w głowie. W panice szukam na forach wyników innych dziewczyn z 1weryfikacji. Z takiego progesteronu może być ciąża. Trochę się uspokajam. Na zimno to biorę. Może i nie powinnam latać po internetach, ale tym razem na dobre wyszło; )

Weekend spędzamy z siostrami. Jest wesoło. Dużo śmiechu. W pn kolejna weryfikacja. M.musi jechać ze mną, sama nie dam rady. To taaakie emocje...


27.11.2017
Jedziemy razem. W klinice muszę być 3godz przed wizytą, aby oddać krew. Tak powiedzieli w piątek. No to jestem po 16. Na styk a jednak nie na styk. Okazało się, że nikt mi nie powiedział, że muszę być przed 16.00 bo o tej odjeżdża ostatni transport do laboratorium. Grrr! !!!!  Jest jeszcze opcja, że dowiozę próbkę do labu. Ok. Pani położna dzwoni do nich i wrzuca moje zlecenie na cito. Wspaniała osoba 😀i dobrze że teraz są telefony z nawigacją 😉
Nareszcie nadchodzi wizyta. Przed gabinetem proszę M.  aby mi podał jogurt pitny. Zemdliło mnie. Mówię :jestem w ciąży. Zobaczysz. Ty sobie wkręcasz-mówi M. Ja:chcę żeby beta była 26. M:czemu 26? Ja: a tak sobie wymyśliłam 😂😂😂

W końcu dr zaprasza nas do środka.
To było crio?
-nie.
Transfer świeżaka czy mrożaka?
-Świeżaka 😂😂😂nie mogę powstrzymać śmiechu,lekarz też wesoły,  widać ma poczucie humoru.
No to doszło do implantacji. Beta 26!!!
Jestem w takim szoku, że lekarz sam pokazuje mi wynik na monitorze. Mówię mu o moim prorokowaniu bety. Śmiejemy się. Na wyjście życzy miłego wieczoru i żebym się z tego szczęścia nie napiła, bo już nie mogę 😀😀😀😀
Wychodzę z gabinetu i płaczę ze szczęścia. Wiem, że to dzięki wstawiennictwu Matki Bożej się udało. Tak bardzo jestem wdzięczna. .....


1.12.2017
3weryfikacja
Oddaję krew. Położna już mnie pamięta. Pyta się jak się czuję. Mąż dziwi się jak można tak długo krew oddawać😂
Tradycyjnie nie sprawdzam wyniku przed wizytą. Siedzimy przed gabinetem. Podchodzi do mnie położna. I jak? ??
-nie sprawdzałam, bo się boję. Jak ma być źle,  to wolę to usłyszeć od lekarza.
Po chwili wraca.Pani Marysiu, 170 :))) i cieszymy się razem. Wizyta to formalność, dr mówi że nie muszę robić 4 weryfikacji.
Ale jak to??? Tyle czasu? ??
Pani położna czeka na mnie i pyta jak tam. Też stwierdza,że to długo i po co stresować a weryfikacje zapłacone to trzeba to wykorzystać i być spokojniejszym.
😀😀😀

8.12.2017
4 weryfikacja
Rano jadę do laboratorium kliniki, ale w innym mieście. Tam jadę 25min, do Gdańska dobrą godzinę a wizyta wieczorem.
Co ma być to będzie. Nie ma sensu się denerwować.
Będzie dobrze. Przecież Matka Boża się nami opiekuje :)))
Mąż wraca z pracy. Zaraz sprawdzam wyniki. Beta 1688 !!!!😀😀😀😀 progesteron już 64😀 ładnie.
Wizyta to formalność. Mąż pyta po co mam jechać skoro wszystko ok. Ale przecież się umowiłam na wizytę,  to jadę. Zapytam na spokojnie o te bóle w podbrzuszu...
Przed wizytą spotkałam położną i cieszymy się z bety :))) do gabinetu wchodzę sama, bo M.  stwierdził, że nie ma po co wchodzić jak wszystko wiadomo.

Przy takiej becie już można zobaczyć pęcherzyk, zapraszam na fotel.

Ale jak to???już? ??teraz? ???

Siadam na fotel i odrazu JEST! !!!!! Widać go, piękny kropeczek, groszulek! !!!! Niech tata żałuje! !!! Całe 8mm mojego dzidziolka!!!!

Wychodzę z gabinetu i daję M pierwsze zdjęcie naszego dzidziolka. Zupełnie zszokowany. Ale jak to???? Już? ???


Jeszcze tydzień czekania na kolejne usg. 5weryfikację umówiłam u naszego lekarza. Chcemy mu podziękować za wszystko. Dzięki niemu jesteśmy w tym miejscu. To on nas wspierał przez te lata i odwiódł nas od pomysłu inseminacji z dawcą. On miał na nas pomysł,  doszukał polipa, którego inni nie widzieli... no chyba że wcześniej go nie było.

15.12.2017
Ten dzień na zawsze zostanie w naszej pamięci...
Beta prawie 10tys.
Progesteron, estradiol piękny.
To są bliźniaki? 
-  (my na siebie z mężem -konsternacja ;))chyba nie, ale w sumie niewiadomo.
Siadam na fotel. I jest jeden :) ale już pulsuje!!!! :))))) jest serduszko, bije, pulsuje. 14mm szczęścia! !!!
Zawołałam M. ...nigdy nie był taki szczęśliwy! !!!

Jest dobrze. Tak twierdzi NASZ lekarz a ja mu ufam. To dzięki niemu również  jesteśmy w tym miejscu.
No i dzięki  Wam, dzięki tej dobrej energii,  wszystkim kciukom, modlitwie za nas... dzięki Wam było mi łatwiej zaakceptować naszą niepłodność, dawaliście mi wielkie wsparcie,  gdy było źle.

Dziękuję Wam jeszcze raz i proszę o wiecej kciuków,  bo to dopiero początek. Wszystko się może wydarzyć,  ale jest we mnie wiara, że wszystko będzie dobrze. Że ten Maluch zostanie z nami do sierpnia; )
Zaraz po świętach mam wizytę ciążową :))) tyle czekania, ale damy radę, bo wiemy, że Ktoś się nami opiekuje. Będzie dobrze.
💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓

wtorek, 21 listopada 2017

Transfer

Jesteśmy już razem 😀😀😀 są ze mną te moje dzidziolki 😍😍😍 modlę się, żeby chciały zostać ze mną jak najdłużej. A ja wierzę bardzo mocno że się uda. Jedna z blastek jest bardzo ładna,  dobrze rokuje,  ta druga gorsza, ale też nie jest źle.

Pierwsza weryfikacja w piątek, potem w poniedziałek.

To był magiczny dzień. Wierzę, że wydarzą się cuda.

Dziękuję za wszystkie kciuki i proszę o jeszcze 😉😀😀😀

czwartek, 16 listopada 2017

Punkcja

Wyhodowałam 18 jajek 😀😀😀
Jeszcze nie wiem ile jest dojrzałych,ale na szczęście nic nie popękało.
Stres oczywiście był,po punkcji kilka łez mi poleciało  (to z emocji i pewnie hormony dołożyły).

Przeboje oczywiście też były. Rano M. oddał nasienie. Gdy byłam już po punkcji, słyszałam, że biorą M. na biopsję. Po wszystkim, gdy już poszłam do sali M. przyszedł do nas lekarz i powiedział, że w ejajkujacie z rana nie było plemników 😵 i że nie wiadomo jeszcze co wyszło z biopsji. Mieliśmy przed wyjściem z kliniki sprawdzić w rejestracji co z biopsją. No i wychodząc z kliniki poszliśmy do rejestracji,  tam zadzwonili do labu i okazało się że nic nie wiadomo. Mieliśmy czekać na telefon. Podłamani wyszliśmy z kliniki. Wsiadam do samochodu. Telefon- w biopsji nic nie było, żadnego plemnika! !!! Myślałam, że mi serce pęknie,  dobrze że nie dzwonili do M. 😉 ale po chwili pani powiedziała, że w ejajkujacie z rana było dużo ruchliwych plemników i nie będzie problemu z wyborem plemnika. Uff😀😀😀 Ale co stresu przeżyłam to moje 😉

Teraz pozostało czekanie do wtorku 😀

wtorek, 14 listopada 2017

Przed punkcją

Niedziela dostarczyła mi wrażeń. A właściwie noc 😉😂 którą spędziłam w łazience. Dostałam mega biegunki i nudności. Wczoraj rano myślałam, że umrę 😉 ale w sumie chyba dobrze, że była bo przynajmniej organizm się oczyścił. Dzisiaj czuję się już bardzo dobrze, chociaż wiem, że był to objaw hiperstymulacji-estradiol prawie 2tys. Staram się dużo pić i jak najmniej ruszać  (moje jajniki są dość odczuwalne). Poza tym wczorajszym incydentem mogę stwierdzić, że moja stymulacja przebiegała bez jakichś większych objawów-po gonapeptylu nic nie czułam, podobnie po menopurze. Bałam się zastrzyków a okazała się ze mnie niezła pielęgniarka 😉😂 nie mam ani jednego siniaka. Myślę, że sekretem tego jest szybko z jaką podaje się lek-trzeba to wytrzymać i robić jak najwolniej. Niesamowicie bałam się menopuru, który trzeba mieszać. Na szczęście położona w klinice się tym zajęła a ja tylko podawałam sobie 150jednostek. Tak, więc problem rozwiązał się sam-nie musiałam nic mieszać 😀.
Wieczorem mieliśmy wizytę w klinice. Niestety w poniedziałki nie ma naszego lekarza, podobnie jak na poprzedniej wizycie, która również wypadała w poniedziałek. Ale nasz dr dzwonił w naszej sprawie do tej poniedziałkowej dr i wszystko wyjaśnił. Na każdym kroku widzę jego zaangażowanie, mam nadzieję, że w części potransferowej uda mi się do niego zapisać.
Na wczorajszej wizycie okazało się,że  mam po 8 pęcherzyków w każdym jajniku. Dostałam kolejne recepty do czasu 1 weryfikacji-wyszłam z wielką  siatą z apteki😂 trochę przeraża mnie ta ilość tego, co trzeba sobie wkładać tu i ówdzie  😉😂 ale pewnie jak zwykle przesadzam i nie będzie tak źle.
Moje zakupy do stymulacji i części potransferowej wyszły mniej niż założyliśmy.I recepta- Gonapeptyl około 20zł, II-257zł i wczoraj III -290zł.
Punkcja odbędzie się w czwartek o 9. Nie mogę się doczekać 😀 ale wierzę, że będzie dobrze. Uda się.

piątek, 3 listopada 2017

Stymulacji nie będzie?

Jestem po wizycie.
Wczoraj dostałam @ i od dziś powinnam zacząć stymulację ale okazało się, że mój organizm jest oporny na Gonapeptyl. Mam początek cyklu a mój estradiol jest w połowie normy dla tej fazy -ja mam 110 a norma do 230. W związku z tym mój organizm sam sobie jedzie z kuchem, już sam się stymuluje pomimo wyciszenia. Dziś podwójna dawka Gonapeptylu i do poniedziałku po 1 dawce a nie jak do tej pory 1 co drugi dzień. Widocznie tamte dawki były za małe :((( dla mnie. I to moje amh -dziś 5.30. Jak to możliwe? Przecież 19.10 było 4.5. :(((
Chce mi się płakać i śmiać na przemian. Jestem załamana i zła. Tak chciałam podejść z marszu a tu znowu coś...
W poniedziałek rano robię wyniki hormonów i popołudniu wizyta. Wtedy się okaże co dalej... Jak estradiol będzie wysoki, to znowu miesiąc w d.... :(((

poniedziałek, 23 października 2017

12-14dc

Sobotnia wizyta zupełnie mnie zaskoczyła. Problem z włosami nie wynika z tarczycy. No i dostałam receptę na Gonapeptyl Daily. Zgodnie z rozpiska w sobotę zrobiłam sobie pierwszy strzał 😉 mój mąż oczywiście odpadł -jak zwykle w starciu ze strzykawką. Dr obejrzał sobie wypis M. ze szpitala i stwierdził, że możnaby spróbować zastosować u M.   testosteron w żelu i że skoro on miał zakrzepice powierzchniową to można wdrożyć tą terapię. Przeciwskazaniem byłaby zakrzepica żył glebokich. Ale to wszystko po ivf, ponieważ testosteron podawany może zablokować całkowicie produkcję plemników.

Ponadto robimy biopsje -część komórek zapłodnią tymi z depozytu a część z biopsji. Wtedy będzie można ocenić, które się lepiej dzieliły. 

Dziś krytyczny dzień. Dla mnie -ponieważ ogarnęły mnie wątpliwości co do ilości zapładnianych komórek  (na usg dużo pęcherzyków było) a i dla M.- zjada go stres... teraz leży w pokoju na piętrze,  patrzy w sufit a jego policzki są mokre 😓 chce być sam. 
No i było małe spięcie z wypełnieniem "kwitów" 😂 ale dzięki mojemu uporowi przeczytał cały informator 😀 
W środę mamy dodatkową konsultacje i odrazu zapłacimy za program. 3listopada kolejny podgląd sytuacji 😉 w międzyczasie będzie trzeba ogarnąć badania,  anestezjologa itd.  ale to pewnie w środę się dowiem. 
Dziś zrobiłam drugi zastrzyk. Wprawiam się 😉 pierwszy od połowy strzykawki był cholernie bolesny, ale o dziwo nie zostało śladu po nim. Trzeba to robić bardzo powoli a dodatkowo po zastrzyku przykładam lód. 
Ja ogarnęłam moje strachy, gdy poczytałam na nb jak rozwijały się zarodki innych dziewczyn... I często było tak, że pomimo 12 zapłodnionych komórek do mrożenia nie zostawało nic... trudne decyzje, ale muszę podjąć to ryzyko. Wiem, że przy 6 komórkach może nic nie być do mrożenia ani nawet transferowania. 
Poza tym w ndz pojawiło mi się jakieś drobne plamienie. Ale po ovulastanie podobno się to zdarza w pierwszych blistrach. No i trądzik! !!masakra :( 

Uściski 😘😀

środa, 11 października 2017

2dc.

Chyba zaczynamy. 
Dlaczego "chyba"?- bo od 3 tygodni wypadają mi strasznie włosy. Obawiam się, że to może być jakiś problem z tarczycą. Chociaż nigdy nie miałam problemów z tarczycą,  boję się, że dobiłam się sama. Od marca praktycznie cały czas biorę femibion, który w składzie ma 106% dziennej dawki jodu. A nadmiar jodu może namieszać. Wieczorem odbiorę wyniki, które sama sobie zleciłam 😅: tsh,  ft3, ft4, ferrytyna (może to brak żelaza?). No i może to być stres, który ostatnio się u mnie rozgościł na dłużej  (wpadł z wizytą po szpitalu i tak sobie siedział i siedział 😂). Na początku zrzucałam to na jesień, ale to już tyle czasu..
Wieczorem wezmę pierwszą tabelkę ovulastan. Na wizytę umowiłam się 21.10. Zobaczymy, czy tym razem będziemy mieć zielone światło. 
.............................................................
Aktualizacja wyników 😉😅:
Ferrytyna 86 (13-150)
Tsh 0.83  (0.27-4.20)
Ft3 6.32 (3.13-6.76)
Ft4 19.07 (12-22)
Szału nie ma z tą tarczycą, ale porownywałam wyniki z czerwca i są w miarę podobne, szczególnie te ft, natomiast tsh miałam na poziomie 1.5. 0.8 wydaje mi się trochę niskie, dlatego na wszelki wypadek odkładam femibion i zostaję przy folianie swansona i d3+k2 w oleju lnianym. Nie zamierzam narazie panikować,  zobaczymy co dr powie na wizycie. 

środa, 30 sierpnia 2017

Sierpień. Szpital

Wizyta w szpitalu tylko potwierdziła to,co już wcześniej zostało zdiagnozowane przez naszego lekarza. Przez moment tylko zapaliła się w nas taka ogromna nadzieja,że może nie wszystkie sposoby leczenia M. zostały wyczerpane... Ale od początku. 
W czwartek o 8 rano byliśmy już w Grudziądzu, szybko M. został przyjęty na oddział endokrynologiczny. Tego dnia praktycznie nie miał żadnych badań. Natomiast w piątek już od rana 5fiolek krwi-badania hormonalne, glukozy. No i oczywiście rezonans przysadki z kontrastem. Całe szczęście po tym badaniu czuł się dobrze, nie odczuwał zawrotów głowy. Popołudniu lekarz miał wyniki hormonów. Okazało się, że nie ma cukrzycy 😀 (chociaż coś pozytywnego ) ale za to testosteron jest bardzo obniżony. I dał nam nadzieję, że uda się pomóc M. lekami, jednak trzeba porobić więcej badań. W weekend nas nosiło. Mieliśmy w sobie tyyyle nadziei...
No i przyszedł poniedziałek- wylał na nas kubeł zimnej wody. Jakbym zupełnie zapomniała jaki wynik FSH ma M. (ma 13 przy normie do 11).Przecież dobrze wiedziałam, że w przypadku wysokiego FSH nic nie można zrobić. Przynajmniej nic, co znacząco wpłynęłoby na plemniki. Na nic się zdaje podawanie testosteronu, wpływa to jedynie na to, że pacjent czuje się lepiej jednakże nie ma to dużego wpływu na spermatogenezę. Przy niskim fsh można podawać gonadotropiny (Gonal, Fostimon itp.) aby pobudzić pracę jąder, natomiast wysokie fsh świadczy o uszkodzeniu nabłonka plemnikotwórczego i w takich przypadkach stan ten jest nieodwracalny. Podawanie leków nic nie da, bo nawet gdy fsh się obniży, nie naprawi to zmian w jądrach. 
W poniedziałek również M. miał usg jąder i okazało się, że są delikatnie pomniejszone, praktycznie w granicach normy (norma 4 a on ma 3.9) poza tym wszystko ok. Dlatego według niego przyczyna hipogonadyzmu jest przysadkowa a nie jądrowa. Niestety lekarz nie chciał go wypuścić do domu,  miał jeszcze pomysł na kolejne badania hormonalne z jakąś tabletką, ale nie wiem dokładnie na co (chyba badanie kortyzolu)... na szczęście wczoraj udało się dostać wypis, który de facto przyjdzie pocztą. Lecz najważniejsze,  że można było wracać do domu 😀 z tego wszystkiego nie napisałam o najważniejszym - nie ma mikrogruczolaka 😀😀😀 i to jest dobra wiadomość.
Ostatniego dnia rozmawiałam z lekarzem. Miał wypisaną receptę na zastrzyki z testosteronu. Dobrze, że tam byłam, bo lekarz zapytał o to, czy wystąpiła zakrzepica. M. odp że nie a ja szybko odparłam że tak. Podawanie testosteronu mogłoby doprowadzić do zakrzepu a co się z tym wiąże-nie trzeba nikomu tłumaczyć. M.  chciał brać ten testosteron, bo miał nadzieję,że to poprawi nasienie. Zapytałam lekarza o to i on stwierdził, że może trochę poprawić wyniki, jednakże jakość komórek nie będzie już taka rewelacyjna. Powiedziałam mu o ivf a on stwierdził, że bardzo dobra decyzja i żeby z tym nie zwlekać a tym bardziej teraz, gdy jest tak ciężko w Polsce z in vitro a może być jeszcze gorzej. 
Lekarz chciał jeszcze zrobić usg układu moczowego, jednakże mój mąż nie chciał dłużej czekać kolejne dni w szpitalu na to badanie. 
Podsumowując to wszystko, mogę powiedzieć, że trafił na kompetentnego lekarza, który nie tylko bada to co musi,  ale szuka przyczyny, bo to było dla niego ważne. Rzadko spotyka się takich lekarzy. Szkoda, że M. nie chciał zostać w szpitalu,  zawsze dobrze mieć zrobione takie usg. No, ale pal to licho. I tak z trudem wytrzymał te dni w szpitalu. Faceci są jak małe dzieci czasami. 
Lekarz zwrócił jeszcze moją uwagę na to,że spadek testosteronu wpływa na wahania nastroju, apatie,skłonności do depresji... pomyślałam wtedy o tym, jak czasami czuje się M... o tym, że może czasami jest mu bardzo smutno i źle,ale nie mówi o tym. Muszę zwracać bardziej uwagę na niego. Nawet nie myślałam, że może to mieć z tym związek, bardziej myślałam, że zdarza mu się być apatycznym z powodu zmęczenia  (on tak dużo i ciężko pracuje). 
Ten szpital dał mi dużo do myślenia. Może ostatnio za bardzo skupiłam się na sobie i nie dostrzegłam co się dzieje z M. ? 
Mimo wszystko cieszę się, że został dokładnie przebadany,  bo jak stwierdził lekarz "lepiej wiedzieć na czym się stoi".  
W poniedziałek było nam ciężko, ale powoli zbieramy się z kolan. Mamy przecież plan. Już niedługo. O ile nic nie pokrzyżuje naszych planów do ivf podchodzimy w kolejnym cyklu. 

piątek, 28 lipca 2017

Lipiec.

Lipiec szybko przeminął. Wniósł do mojego życia dużo więcej spokoju. I wniósł przede wszystkim dystans, chłodne spojrzenie na sprawy, które z pewnością zdecydują o moim przyszłym życiu... 
Decyzje, które muszę podjąć nie są łatwe, ale wiem po co i dla kogo to robię...dla siebie, dla M.  I dla Ciebie, mój Synku... Tak bardzo chciałabym, abyś już był... abym mogła Cię przytulić, zaśpiewać kołysankę...  abyś miał rodzeństwo...

Czasami patrzę na swoje życie jakbym była za szklaną ścianą, jakby to, co dzieje się teraz, nie było NAPRAWDĘ. Jakby to prawdziwe życie miało się dopiero zacząć. I choć zabrzmiało to bardzo nostalgicznie, to jest we mnie sporo optymizmu. Jest spokój. Wiem, że jestem coraz bliżej mojego dziecka. Jeszcze chwila i poczuję jego dotyk, usłyszę pierwszy płacz. Jestem spokojna,  bo wiem, że tak właśnie miało być,  tak miało się potoczyć moje życie. Taka droga była mi przeznaczona. Być może nie umiałabym w pełni docenić DARU tak, jak na to zasłużył..?

Będąc na wakacjach nie myśleliśmy o tym intensywnie, nie rozkladaliśmy spraw na czynniki pierwsze a jednak jakoś tak samo w głowie się poukładało (a czy dobrze, to się jeszcze okaże 😉😅). Zdecydowaliśmy o zapłodnieniu wszystkich komórek. 

In vitro to loteria. Nie wiem, co będzie. Jakość naszych komórek może okazać się tak słaba, że nie powstanie żaden zarodek. Na pewno nie podjęłabym takiej decyzji,  gdybym wiedziała, że nasz problem jest mało jasny, ale w NASZYM przypadku te 50% na pewno ciągnie nas w dół.  
Chciałabym również, aby w przyszłości moje dziecko miało rodzeństwo, aby miało się z kim bawić; ), aby nie było samo na świecie, gdy nas zabraknie... 

Będę walczyć o to wszystko. Zdecydowałam się na jedną, pełną procedurę, dlatego muszę zrobić wszystko,  aby dać nam SZANSĘ. 

Ten czas był nam potrzebny. Cieszę się, że są wakacje. Jest lato, jeszcze chwila. Zaraz się zacznie... 

Jestem szczęśliwa. 
Teraz. 






środa, 21 czerwca 2017

Wizyta kontrolna

Kochani!
Jestem po wizycie kontrolnej po histeroskopii.
Wyszło kilka niespodzianek. Ale po kolei. 

2 czerwca (pt) miałam histeroskopię i od zabiegu miałam krwawienie. Krwawiłam aż do wtorku a w środę pojawiło się już tylko plamienie. Lekarz, który robił zabieg powiedział, że po zabiegu mogę krwawić, ale to nie będzie miesiączka. @ powinnam dostać w czwartek po zabiegu  (zgodnie z odstawieniem antykoncepcji). Niestety w czwartek, piątek nie przyszła @, dlatego w sobotę rano zadzwoniłam i umowiłam się na wizytę do naszego dr aby sprawdzić czy nic się nie rozregulowało. Niestety musiałam czekać aż 10 dni 😨, bo nasz dr miał urlop a ja nie chciałam do nikogo innego. W sumie dobrze się stało,  że tak wypadła data wizyty, bo dzięki temu były już wyniki histopatologiczne. I tutaj mamy pierwszą "niespodziankę" , bo w badaniu histopatologicznym uwidoczniono kawałki obrzękniętego polipa endometrialnego. Byłam w szoku,  bo dobrze pamiętam jak lekarz po zabiegu powiedział, że polipa nie było albo się wykrwawił albo Endo nałożone i nie ma się niczego złego spodziewać w histopatologii. A jednak polip był!  Aż trudno mi uwierzyć,  że lekarz, który robił histero nic nie zauważył a nasz dr na usg widział. No chyba że ten polip wykrwawił się krótko przed histero. . 

Drugą niespodzianką była dla mnie owulacja :))) Po tym wszystkim nie wiedziałam, co się dzieje z moim organizmem. Nie wiedziałam, który dzień cyklu,  czemu @ nie przyszła. Na szczęście dr zrobił mi usg i stwierdził że owulacja była,  jajniki pracują,  endo ładne :)))  W związku z tym dr stwierdził, że można przyjąć, że około 4czerwca pojawiła się miesiączka i wg niego za 10dni przyjdzie następna. Do tego czasu musimy zdecydować, co dalej. Czy zaczynamy ivf, czy podchodzimy we wrześniu(mówiliśmy mu, że M. ma w sierpniu pobyt w szpitalu). Decyzja należy do nas. Musimy brać też pod uwagę to,że są wakacje, urlopy,  problemy z dojazdem,  bo pełno turystów... I dlatego musimy się zastanowić czy chcemy na spokojnie czy na wariata; ) Dr powiedział, że nie musimy się spieszyć, bo u mnie wszystko gra. M. myśli o wrześniu. Ja narazie nie wiem. Mam jeszcze 10 dni na zastanowienie ;)) M. kusi wakacjami, urlopem we dwoje 😍 sama nie wiem. 
No i poruszyłam kwestie ulepszaczy ivf. Zapytałam,  co wg niego w naszym przypadku byłoby lepsze od icsi. Wg niego u nas famsi mogłoby się nie udać. On doradza picsi+fragmentację DNA plemnika. No i biopsje jądra, aby część komórek zapłodnić tymi z biopsji a część z depozytu nasienia. Powiedział, że w razie niepowodzenia będziemy jeden krok do przodu. Sugerował także zapłodnienie wszystkich komórek jajowych a nie tylko 6 ze względu na słabe plemniki. Trochę się obawiam tego,  ale on powiedział, że w swojej praktyce miał tylko jeden taki przypadek,  gdy zapłodniono 6komórek i dzięki temu powstało 6 zarodków. 

Mam teraz czas na przemyślenia. Tyle czekałam. Czy 2miesiące coś zmienią?  Czuję, że ktoś czuwa nad nami. Po raz kolejny dziękuję, że spotkałam na naszej drodze właśnie tego lekarza. Nawet jeżeli się nie uda, wiem, że zrobił wszystko,  co mógł,  aby nam pomóc. Gdyby nie on, może nadal miałabym polipa i z tym polipem podchodziłabym do transferu... 

piątek, 2 czerwca 2017

Histeroskopia

Jestem już po :) 
Polipa nie było :) Tak się bałam tej narkozy a nie było tak źle. M. śmiał się ze mnie że to była dawka dla myszy skoro spałam pół godziny 😂

Oczywiście przed zabiegiem miałam wizję, co może się wydarzyć  (przebita ściana macicy, krwotok itd). Na szczęście poszło gładko. 

Opieka super. Co 15minut przychodziła do mnie pielęgniarka,  dała mi kroplówkę, bo bolało jak na @. Miałam oddzielny pokój z łazienką. Nie było czego się bać :)

Za tydzień powinna przyjść @ i od 2dc. zaczynam ovulastan (długi protokół). M. jest przerażony,  że to już,  zaraz. Dziś zapytał" po co tak szybko ?" On mnie czasami rozbija totalnie... ech...faceci. Tak nalegał na ivf a teraz jak już tak blisko, to mam wrażenie, że chce się wycofać, boi się.  

środa, 17 maja 2017

Wizyta kwalifikacyjna.

Jestem już po wizycie kwalifikacyjnej do histeroskopii. Na szczęście zabieg odbędzie się w tym cyklu. Chcę mieć to jak najszybciej z głowy. Termin wyznaczony na 2czerwca. 
Gdy dowiedziałam się, że czeka mnie histero, byłam pewna, że to długo potrwa i ivf odsunie się daleko w czasie. Na szczęście zabieg można zrobić w dowolnym dniu cyklu i dlatego od 2 dc biorę antykoncepcję, aby endometrium nie narastało. Do tego 3 dni przed zabiegiem mam zażywać antybiotyk i globulki na unormowanie intymnej flory bakteryjnej. 
Pani dr powiedziała, że to niekoniecznie może być polip, bo prawdopodobne jest, że w tym miejscu endo jest pofałdowane i nakłada się na siebie, co może dawać mylne wrażenie w obrazie usg. 
Tego dnia zalatwiłam anestezjologa, badania i inne zgody na zabieg. 
Mam nadzieję, że po histeroskopii @ przyjdzie o czasie i będę mogła rozpocząć długi protokół a nie czekać na @ jak na zamiłowanie; ) 

W poczekalni, w klinice czas minął szybko,  bo wśród gazet leżał numer Chcemy być rodzicami a w nim artykuł mojej kochanej Paradise :)  mam nadzieję, że niedługo do nas wrócisz,  wszystkie się o Ciebie martwimy. Przesyłam dużo zdrówka 😙 trzymaj się! 

Nadal czekamy na dzidzię siostry. Jest już po terminie, więc może się wydarzyć w każdej chwili :) 


środa, 26 kwietnia 2017

Nie tak różowo.

Mam totalny burdel w głowie.
Wyobraźcie sobie, że nasz lekarz dopatrzył się u mnie czegoś na kształt polipa. W pewnym miejscu endometrium jest "niejednorodne" 9x4 mm.
Tak, więc stwierdził, że skoro nie jest pewien to zlecił mi histeroskopię. Dobra wiadomość jest taka, że za to nic nie zapłacę, bo załatwił że szybko mnie przyjmą na NFZ w klinice. Wizytę kwalifikacyjną do histero mam 11maja. Mogłam mieć już dzisiaj, ale nie dałam rady załatwić wolnego.
Tak więc nasze podejście odłożone jest w czasie o jakiś cykl :( Ale też nasze szanse rosną dzięki tej histeroskopii.
Ta wiadomość zwaliła mnie z nóg. Nie zapytałam o immunologie!  Ale zapytałam o 2 zarodki. Stwierdził, że nie ma przeciwwskazań, ale jeżeli chodzi o mój wiek,  to szanse na ciążę blizniaczą oscylują w granicach 68%, a więc bardzo dużo. Trochę wpadłam w popłoch, bo byliśmy zdecydowani a tutaj statystyka jest aż tak optymistyczna, że mnie to przeraziło. M. nadal jest nastawiony na tak a ja..trochę się boję, ale chcę, aby jak najmniej groszków poszło na zimowisko tzn chcę je mieć jak najszybciej przy sobie. Z drugiej strony zawsze marzyłam o bliźniakach 😍. Chyba dam radę z dwójką 😂
Co do reszty wszystko ok. Owulacja pełną parą,  endometrium ładne. Tylko ten polip. Czy tam jest?...
Lekarz po raz kolejny pokazał, że jest świetnym specjalistą. Wracając do domu zastanawialiśmy się czy gdyby inny lekarz mnie badał, czy też by to zauważył. Ufamy mu. Wierzę, że nas nie zawiedzie.
12 maja mam też wizytę u pani genetyk odnośnie reszty badań genetycznych, tego dnia również M. będzie mieć próbę depozytu nasienia.

wtorek, 11 kwietnia 2017

Zaczynamy!


Machina ruszyła.
25kwietnia mamy pierwszą wizytę do ivf. W klinice mamy stawić się 40min szybciej w celu wywiadu z położną,  następnie wizyta u lekarza, na którą mamy przeznaczone 45 min. W tym czasie dr zrobi mi usg,badanie no i ustali, jakie badania mam porobić. Mam wziąć dokumentację medyczną i tu jest problem, bo połowy rzeczy nie mam. Na początku leczenia,  luźno podchodziłam do tych badań i nie zbierałam tego do teczki (byłam pewna,że jesteśmy zdrowi). Zresztą. ..I tak to na pewno te badania mnie nie ominą i będę musiała to porobić, bo przecież tamte są nieaktualne. Czuję, że cała procedura odbędzie się w lipcu a nie czerwcu. Mało czasu zostało. M. zapytał się czemu JUŻ umowiłam się do dr skoro nie mamy jeszcze depozytu nasienia. Ale na co mam czekać? Może muszę też poprawić jakieś wyniki  (chociażby prl mogę mieć podwyższoną ) i zacząć brać leki, aby wszystko unormować w razie czego i zdążyć do lata. Tu nie ma na co czekać. Mam nadzieję, że nie będzie żadnych niespodzianek i leczenie nie będzie mi potrzebne. 
Myślę o, co zapytać jeszcze lekarza. Na pewno zapytam o immunologię.


A teraz coś zabawnego. Wczoraj oddałam samochód do serwisu a przedtem rano byłam na zakupach (wędliny, warzywa, masło ) i co zrobiła mądrą głowa- zostawiłam auto w serwisie wraz z zakupami! 😂 Ciekawe, co jutro rano tam zastanę. 
Chyba wraz z telefonem do kliniki zostawiłam gdzieś mózg 😂

Czuję, że święta miną mi bardzo szybko. Teraz już tylko żyję naszym planem. Jestem pewna, że wszystko będzie dobrze, ale gdzieś tam w środku budzi się strach. Jak to będzie, jak zareaguję na stymulację, jak będę się czuć,  obawiam się narkozy do punkcji 😵 Obiecałam sobie nie czytać ulotek leków, które będę przyjmować. Muszę się ogarnąć!

Dla tej miłości jestem w stanie zrobić wszystko. 

czwartek, 23 marca 2017

Marzec

Czas szybko ucieka. Dopiero co zaczynaliśmy nowy rok, a tu za pasem kwiecień i święta wielkanocne. 
Dwa tygodnie temu byliśmy na weekend w Krynicy Morskiej. Pogoda dopisała, więc wybraliśmy się na 5-godzinny spacer brzegiem morza. To były piękne chwile,  tylko dla nas. Dzięki temu złapaliśmy oddech i mogliśmy poświęcić czas tylko dla nas dwojga, na rozmowy o ważnych rzeczach, sprawach,  o których na codzień nie rozmawiamy. To był zdecydowanie weekend zwierzeń.



Decyzja została podjęta. Po świętach umawiam wizytę do naszego lekarza odnośnie ivf. Chcę, żeby zlecił nam konkretne badania do zabiegu. Mam taki plan, aby część badań zrobić na NFZ. Ostatnio zwróciłam uwagę, że do zespołu kliniki dołączyła dr, która pracuje w miejscowej przychodni. I tak sobie wymyśliłam, że pójdę do niej do przychodni (nfz) i kawa na ławę : powiem o co chodzi i spytam się czy zleci mi te badania  w ramach funduszu 😀 najwyżej mi powie, że zwariowałam 😂 Tylko nie wiem,  czy uda mi się do niej umówić, bo dużo osób do niej chodzi i ciężko się dostać. 

Łapie mnie lekki stresik, jak to będzie? Myślę o tym, czy coś niespodziewanego u mnie nie wyskoczyło. W sumie w zeszłym roku byłam u ginekologa,  miałam robione podstawowe badania,  usg itd. Wszystko było ok. Dlatego mam nadzieję, że nic nie wyjdzie nowego i w czerwcu uda się podejść do zabiegu. Nasz lekarz bardzo wierzy we mnie i moje komórki; ) powiedział, że jeżeli u mnie wszystko gra, to nasze szanse rosną.

Nie mamy jeszcze depozytu nasienia... To też trzeba ogarnąć po świętach. Wiem, że M. się strasznie denerwuje,  jakie będą wyniki i czy coś uda się zamrozić. Wierzę, że jednak będzie dobrze. Cały czas bierze leki na obniżenie PRL, suplementy.. BĘDZIE DOBRZE 😀.  

Zdecydowaliśmy, że  (o ile tyle będzie ) to weźmiemy odrazu dwa zarodki. Wiem, że zawsze istnieje ryzyko ciąży mnogiej, ale dam radę!  Zresztą bliźniaki były moim marzeniem 😍. No i zwiększa to nasze szanse. Zastanawiam się nad dodatkowymi rzeczami do zabiegu : embro glue,  nacięcie otoczki. Pytanie do osób po ivf: co sądzicie o tych zabiegach? Czy to naciąganie na kasę czy raczej warto spróbować? 
Jeżeli uda mi się wyprodukować nadliczbową ilość komórek jajowych, to zdecyduję się na zamrożenie.W razie czego nie będzie mi potrzena dodatkowa stymulacja. 

Uda nam się za pierwszym razem. Koniec, kropka. Czytam właśnie osławioną "Księgę podświadomości" i staram się wprowadzać w życie wskazówki w niej zawarte. Jestem na początku,  ale czuję, że ta książka dobrze na mnie działa 😀 wkręcę sobie tę ciążę, uda się,  nie ma innej opcji 😉😂, czyli bojowe nastawienie nie opuszcza mnie. Staram się podejść do tego zadaniowo. Wykonam wszystko punkt po punkcie i uda się 😀 tak jest napisane w tej mądrej książce 😂 i niech nikt nie próbuje mnie sprowadzać na ziemię 😉 jak się nie uda, to potem będę się martwić. Teraz chcę żyć według podręcznika 😂  

Uściski 😙

czwartek, 23 lutego 2017

Spokój na froncie; )


Od kiedy poznałam M., luty kojarzy mi się nie tylko z walentynkami, ale również z jego urodzinami. Tegoroczne święto przyprawiło mu jednak więcej smutku niż radości, uznając siebie za stare, bezdzietne próchno 😂, ponieważ przekroczył magiczny próg 30-tki. Tykający zegar przypomina mu o upływie czasu, nieodwracalności pewnych faktów. Staram się mu pokazać, że świat już teraz jest piękny a to, co  mamy najpiękniejszego to życie, składające się z chwil, które mogą być zarówno radosne, jak i smutne, zależnie od tego,  jak na to spojrzymy. Mówię mu, że to czekanie nie musi być udręką, ale możemy żyć teraz, nie czekając na lepsze dni.

Chciałam się również podzielić z Wami tym, co spędzało mi sen z powiek w ciągu ostatnich 3 tygodni. Ten strach paraliżował mnie do tego stopnia, że obawiałam się o tym napisać, aby słowo pisane nie stało się rzeczywistością. Trzy tygodnie temu okazało się, że dzidzia mojej siostry ma poszerzone miedniczki, co mogłoby wskazywać na wrodzoną wadę nerek. Gdyby dzisiaj okazało się, że poszerzenie zwiększa się,  moja siostra musiałaby trafić do szpitala, na patologię ciąży. Jednak wszystko jest dobrze, miedniczki nie powiększają się. Ze szczęścia aż łzy mi poleciały. Tak bardzo kocham to Maleństwo. Ta miłość dodaje mi skrzydeł, dla niej chcę być kimś lepszym, zniwelować to, co złe we mnie. Zapominam o tym, że to nie ja jestem w ciąży; razem szukamy wózka :) 
Tak więc od dziś jestem spokojna, wszystko jest dobrze 😊 


poniedziałek, 30 stycznia 2017

O czekaniu

Niedługo kończę pierwszą część projektu 😀 nareszcie zmrużę oko bez stresu. 
Wczorajszy dzień nareszcie słoneczny. Całe popołudnie spacerowaliśmy po lesie a nasza szalona mordka biegała za sarnami ; ) 




Czas ucieka przez palce, odhaczam kolejny tydzień w kalendarzu, każda chwila zbliża mnie do spełnienia moich marzeń. Tak sobie to tłumaczę, dlatego łatwiej jest czekać na ten wyjątkowy moment. Mówię sobie, że będzie dobrze. Tyle czekania, poświęceń, wyrzeczeń... I to wszystko miałoby się nie udać ?  Wiem, że to loteria a ja nigdy nie miałam szczęścia w rozgrywkach, wszystko osiągnęłam  dzięki własnej pracy ale... tym razem chcę mieć Nadzieję, chcę się nią karmić każdego dnia, wierząc, że to ja będę wkońcu tulić własne dziecko. Bo właściwie co mi szkodzi marzyć i mieć Nadzieję ?Dlaczego mi nie wolno? Czy w razie porażki upadek będzie mniejszy? Gorzej nie będzie😉😂  
Mamy siebie, wspieramy się, chociaż On czasami ciągnie mnie w dół... jest mi trudno z tym, bo wiem, że On jeszcze tego nie przepracował. Wiem, że boi się kolejnego badania nasienia-czy coś tam będzie, czy uda się coś zamrozić. On chce mieć już to z głowy, ale wiem, że lepiej się jeszcze wstrzymać, bo ostatnio miał dość mocno podwyższoną prolaktynę. W związku z tym w sierpniu, dosłownie kilka dni po kolejnej rocznicy naszego ślubu, idzie do szpitala. Na kilka dni. Zrobią mu szereg badań, a w szczególności rezonans przysadki z kontrastem. W pierwszej chwili poczułam niepokój, chociaż doskonale wiedziałam, że to go czeka.Ale przecież wszystko będzie dobrze ; ) musi być. 

Mam tylko jego. 

Mimo burz, przetrwaliśmy. Nie poddaliśmy się. Chociaż jakiś czas temu usłyszałam od pewnego mężczyzny, że gdyby on nie mógł mieć dzieci, to pozostałby bezdzietny, bo Bóg tak chciał. Myślę tylko, że gdyby trzymał w rękach swoje wyniki z treścią "brak plemników", zmieniłby zdanie.
Nie bolą mnie już takie komentarze. Chyba za dużo złych słów usłyszałam już o osobach niepłodnych, bezpłodnych, że chyba przestało mnie to ruszać. Czuję się dziwnie obojętna, wypalona od środka. Nawet nie chce mi się walczyć z takimi słowami, bo to studnia bez dna. 
Teraz chcę się cieszyć tym czekaniem. Bo czekam na Kogoś Wyjątkowego. 
Robimy pokoik, w którym kiedyś zamieszka nasze dziecko. Jeszcze nie wiadomo jaką drogą do nas trafi, ale jesteśmy coraz bliżej... 

wtorek, 10 stycznia 2017

Pierwszy w nowym roku

Dawno nie pisałam. Natłok pracy, nowe zajęcie, którego się podjęłam pochłania mój czas jak odkurzacz brud z podłogi ;)


widoczki z okna :)

Droga do domu 

Szaleniec na śniegu 😀

Ten miesiąc był intensywny, wiele się działo. Jak co roku bałam się świąt, ale minęły mi szybko, bez ciśnienia. Były inne niż poprzednie. Dziwnie spokojne, bez żalu, zazdrości, bez rozpaczania nad naszą sytuacją. To były wyjątkowe święta, bo w moim sercu zawitał spokój, jakaś dziwna pewność, że kolejne święta nie będą już tylko we dwoje... Poczułam coś wyjątkowego, jakby ktoś odmienił moje serce. Wybaczyłam wszystkim, którzy mnie zranili, pogodziłam się z mamą, zadzwoniłam do taty z życzeniami... Nie ma we mnie żalu, złości na to, jak potoczyły się nasze losy. Jest pokój i miłość.
Przestałam się szarpać z tymi uczuciami, które co roku niszczyły mi święta. Być może za sprawą pewnej rozmowy, która odbyła się już jakiś czas temu, po informacji o ciąży mojej młodszej siostry. Właściwie dwie rozmowy miały na mnie wielki wpływ:jedna z moją starszą siostrą, druga- z siostrą M.  W zasadzie moja starsza siostra rozsypała mnie totalnie wtedy, bo ona jako jedyna zna naszą diagnozę i być może w złości powiedziała, że ivf nie jest nam potrzebne, bo skoro jest kilka plemników, to naturalne szanse są  (taaaa 1:10000000) a poza tym mogę mieć dziecko z innym facetem! Chciała na siłę mnie pocieszyć, a uzyskała efekt odwrotny... Ponadto mówiła,że nie rozumie nas, dlaczego jeszcze nie adoptowaliśmy, tłumaczyłam jej, że M .  nie jest na to gotowy a adopcja to nie są zakupy w supermarkecie... Ech, stwierdziłam, że nie będę z nią więcej poruszać tych tematów, których nie jest w stanie zrozumieć.

Jakiś czas po tej rozmowie spotkałam sie z siostrą M. i powiedziałam jej o ciąży siostry, o tym, że chciałabym, aby było normalnie, abym na tę wieść mogła skakać pod sufit jak inni, że nie umiem tego kontrolować,  bo to są uczucia, coś, co się dzieje poza mną. Obie płakałyśmy jak bóbr, powiedziała mi, że wierzy mi, że nie mogę kontrolować tych uczuć, one po prostu SĄ, rozumie mnie i  że też jest jej przykro, gdy są święta, urodziny, które chcielibyśmy spędzać ze swoim dzieckiem. Ta rozmowa bardzo mi pomogła. Wreszcie poczułam, że ktoś rozumie mój ból, emocje, które rozdzierają mi serce. Dzięki tej rozmowie, to były pierwsze święta od bardzo dawna, podczas których nie czułam się dziwnie wśród bliskich z pociechami i nie rozdzielałam każdej emocji na strzępki ; )

A co poza tym ? Zima w pełnej krasie, rozważam kilka dni wolnych od pracy ze względu na dodatkowe zajęcie, które miało być dodatkowym projektem, okazało się, że pochłania cały czas wolny.
No i cieszę się , że odnalazłam się w nowej sytuacji- teraz cieszę się , że pojawi się nowy członek rodziny 😊 będzie dziewczynka !!! Wiem , że będę ją kochać tak jak inne moje siostrzenice i  ta miłość wypełnienia moje serce, usuwając cienie zazdrości. Na ostatnim usg było widać wszystko, paluszki nawet a siostra uznała, że zdjęcie twarzy przypomina zombie ; )
17 stycznia M. odwiedzi endokrynologa- mam nadzieję , że wkońcu położy go na oddział na przegląd ; ) a 24-tego mam kolejne badania genetyczne mutacji cftr. Przy okazji odbioru moich wyników przycisnę panią dr aby zleciła M. panel badań genetycznych w kierunku zakrzepicy, którą miał w ubiegłym roku. Wcześniej o tym nie pomyślałam, ale teraz doszłam do wniosku, że dobrze byłoby sprawdzić czy tamten incydent nie miał podłoża genetycznego.